15 listopada mija rok od chwili, gdy Jaro przekroczywszy próg „Kundelka” ruszył w drogę do swojego nowego domu. Nasza wspólna przygoda zaczęła się od tego, że kilka tygodni wcześniej zaczęłam regularnie odwiedzać schronisko i powoli poznawać jego mieszkańców. Niewiele wcześniej odszedł mój 16-letni piesek, więc moim zamiarem było dać dom kolejnemu zwierzakowi. Początkowo nie myślałam, że będzie to Jarek. W pewnym momencie byłam już prawie zdecydowana, by adoptować Władzię (która i tak dołączyła do stada kilka miesięcy później, tworząc z Jarkiem zgrany duet). Jednak podczas kolejnych wizyt w „Kundelku” zaczęłam zauważać, że Jaro zaczyna mnie rozpoznawać, reaguje na moje wołanie oraz coraz chętniej daje się głaskać – i tak zaczęłam dojrzewać do decyzji o połączeniu naszych losów na stałe. Wreszcie przyjechałam do schroniska i wzięłam go na godzinny spacer, po którym już oficjalnie dokonał się proces adopcji.
Początki w domu nie były jednak kolorowe. Kilka razy zdarzyło się, że Jaro warczał i próbował atakować koty. Wydawało się, że ziściła się moja najgorsza obawa... Szczęśliwie dla wszystkich, po 2-3 tygodniach ta agresja Jara przeszła w obojętność, a w późniejszym czasie w akceptację. Czasami jeszcze próbował startować do okolicznych, nie-domowych kotów, ale to też już dawno minęło.
Przez pierwszy tydzień pobytu u siebie, Jarek w ogóle nie szczekał. Patrząc na jego bieganie po ogrodzie wydawało się, że nowy teren trochę go przeraża. Otwierał pyszczek (tak zachowuje się w stresie) i czujnie rozglądał się na wszystkie strony, spodziewając się zagrożenia. Gdy szliśmy na spacer, również był nerwowy; zobaczywszy biegnącą sarnę wpadał w przerażenie. Teraz jest dużo bardziej pewny siebie, sarny nie robią na nim wrażenia, w przeciwieństwie do ich bobków – niestety uważa je za kulinarną znakomitość... ;)
Jaruś wciąż preferuje tereny polne i łąkowe, a przebywanie w zgiełku miasta jest dla niego stresujące, ale radzi sobie. Przyzwyczaił się do jazdy samochodem, kilka razy podróżował też autobusem, a nawet odwiedził mieszkańców domu pomocy społecznej :)
Jarek to pies „z przeszłością”. Trafił do schroniska lękliwy i nienawykły do kontaktów z ludźmi, dlatego raczej nie będzie nigdy śmiałym i super towarzyskim psem - wciąż zachowuje duży dystans wobec osób, których dobrze nie zna. Ale to nie ma znaczenia. Ważne, że czuje się bezpieczny i kochany. Nasza więź wciąż się rozwija i jest bardzo pozytywnym doświadczeniem, a Jaro szczodrze okazuje mi swoje przywiązanie i ufność. Jest bardzo mądry i wspaniały, a codziennie rano i wieczorem, rytmicznie uderzając ogonem o podłoże wyciąga się brzuchem do góry i domaga się swojej porcji pieszczot. Gdy wracam do domu, merda ogonem jak szalony i z radością mnie wita. Bywa też psotny – pewnego dnia sforsował pokrywkę od brytfanny i pochwycił stygnącą pieczeń – zdążył zjeść połowę;).
Mogłabym jeszcze długo pisać o Jarku, ale napiszę tylko, że u niego bardzo dobrze. Chciałabym natomiast zachęcić do poznawania kundelkowych podopiecznych, nawiązywania z nimi relacji i oczywiście do adoptowania. W zwierzętach, także tych które spędzają w schronisku wiele lat lub wydają się „nieadopcyjne”, tkwi ogromny potencjał. Potrzeba tylko dać im szansę, a dadzą w zamian wszystko co mają, a to po wielokroć rekompensuje wysiłek związany z podjęciem się opieki nad pupilem. Historia Jarka jest jedną z tych, która pokazuje, że warto próbować, bo każdy schroniskowy zwierzak zasługuje na swojego człowieka i na własny dom. Każdemu życzę tak wspaniałego psiego lub kociego kompana, jakim dla mnie stał się Jaro, Pies przez duże „P”!
Witam.
Woziłem dużo psów w samochodzie do adopcji w swoim życiu i wszystkie zachowywały się w samochodzie podobnie. Jechały radosne pewne odmiany losu ale pierwszy raz wiozłem pieska, który panicznie się bał (w schronisku miał jak u mamy - na jego miejscu też bym się bał). Jak przyjechaliśmy na miejsce zobaczył dom, dostał miskę jedzenia oraz położył się spokojnie na legowisku i spał jak zabity. Zadomowił się natychmiast. Już się wsadził na moją poduszkę, chodzi sobie po całym domu, krok w krok za mną. W czasie snu układa łapy w inspirujące konstelacje. W życiu dane mi było po raz drugi adoptować psa i tak jak poprzednio zdałem się na los. Nieważne czy pies mały, stary - biorę i nie patrzę dalej bo to co zobaczę ponadto zostanie ze mną do końca życia. I jak za pierwszym razem Igła - co chciałem mam, Amen Dziecko szczęścia
Witam,
Podróż z Zojką przebiegła spokojnie. Zojka wtuliła pyszczek w róg siedzenia i tak przeleżała całą drogę. Na pewno denerwowała się, ale nie piszczała, ani nie spacerowała po fotelach.
Po przyjeździe poszedłem z nią na obwąchiwanie ogrodu, potem na zwiedzanie domu. W domu, po spuszczeniu ze smyczy sama chodziła po wszystkich miejscach, weszła po schodach na piętro, zwiedziła cały dom. Widać, że jest w dużym stresie i bardzo się boi, ale chyba powolutku jest coraz lepiej. Kilka wyjść na smyczy do ogrodu, a wieczorem był 20 minutowy spacer (była i kupa i sikanie).
Koło 17 zjadła trochę gotowanego kurczaka z rosołkiem i umaczaną w nim sucha karmą (ale tylko z ręki - z miski jeść nie chciała :) Taka z Niej Pannica :) Czystej wody pić nie chciała, ale jak dolałem jej łyżkę rosołku, to trochę wypiła.
Teraz wtuliła się w kąt przy ścianach i zaległa na kocyku. Chyba już się stamtąd nie ruszy. Zobaczymy, czy będzie chciała spać na posłaniu, czy woli w rogu na kocyku. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze do przełamania lodów, bo w trakcie gdy leżała na kocyku i zacząłem ją głaskać, przewróciła się na plecy i pozwoliła drapać trochę po brzuszku :)
Załączam zdjęcie z kocyka z godz. 19:00.
Ciąg dalszy nastąpi ;)
Pozdrawiam
Dzień 2
Witam,
Robimy postępy. Wielka to dla mnie frajda i ona też się cieszy (zdjęcie) :) Krok po kroczku, pomalutku. Dzisiaj ćwiczyliśmy chodzenie po ogrodzie na długiej smyczy + kilka metrów sznurka. Dodatkowo trochę nauki przywoływania do wyciągniętej ręki. Myślę, że za kilka dni będzie już chodziła po ogrodzie sama i wracała na zawołanie.
Zojka dzielnie się spisuje, chociaż dalej bardzo się boi. Na spacerze poza ogrodem unika innych osób,psów i boi się aut. Ale wiem, że będzie dobrze!!
Teraz przed spaniem pracowalismy nad przychodzeniem do ręki ze smaczkiem. Najpierw na kilkanaście cm, potem kilkadziesiąt, a teraz podeszla metr ze swojego legowiska po smaczka do mojej ręki :)
Teraz krótka drzemka (jak na zdjęciu), a potem jeszcze wieczorny 20-30 minutowy spacer.
Widać, że nabiera zaufania --> jeszcze wczoraj spała zwinięta w kłębek, a teraz już na boku z odsłoniętym w moim kierunku brzuszkiem :)
Jutro czeka ją test - zostanie w domu sama na 3 godziny (my jedziemy na cmentarz).
Aha, Zojka zachowuję pełna czystość w domu, zuch Dziweczyna !!
Pozdrawiam
Dzień 3 i 4
Witam,
Jak zwykle dużo się działo w nowym życiu Zojki. Zaczęliśmy wychodzić bez smyczy do ogrodu. Zojka ciekawsko spaceruje po ogrodzie, jest jeszcze lękliwa, ale walczy dzielnie ze swoją nieśmiałością. :) Po spacerze wraca do domu i od razu zaszywa się na swoim posłaniu. Nie reaguje jeszcze na zawołanie, ale wraca w moim kierunku albo zatrzymuje się i czeka.
Dzisiaj po rannym spacerze, cała mokra władowała mi się na łóżko i przesiedziała tak zakopana w kołdrę kilka godzin :)
W domu 99% czasu spędza na legowisku. Pracujemy nad ośmielaniem Zojki, by zaczęła chodzić po domu, ale to jeszcze trochę czasu. Dzisiaj na przywoływanie nie zareagowała wprawdzie wstaniem z posłania i podejściem do mnie, ale wywaliła się na plecki i podniosła łapki w górę do miziania po brzuszku (i tak kilka razy) :)
Apetyt dobry, tylko mało pije. Czystej wody nie chce pić, tylko rosołki (albo czysty rosołek albo rozcieńczony z wodą) lub mleko z wodą. Dziennie wypija około 200-300ml płynów. Mam nadzieję, że za kilka dni zacznie stopniowo pić trochę więcej.
Pozdrawiam
Dni 5-7
Witam,
Kilka zdjęć z ostatnich dni.
2 spacery 30-40 minutowe rano i wieczór + 2-3 wyjścia do ogrodu (najczęściej luzem bez smyczy).
Jesteśmy na etapie oswajania Zojki z wychodzeniem z legowiska. Obecnie cały czas, gdy jest w domu, spędza w legowisku. Pracujemy ze smaczkami wywabiając ją z posłania, ale póki co zaraz po wzięciu smakołyka wraca na posłanie :)
Trochę mnie martwi, że Zojka mało pije, około 300ml płynów/dziennie. Nie chce pić w ogóle wody, tylko rosołek albo rozcieńczony rosolek z woda albo rozcieńczone mleko z wodą.
3 tydzień